W 1947 roku naukowcom udało się uzyskać drogą syntezy chemicznej dwa, naturalnie występujące u człowieka hormony: kortyzon oraz ACTH, czyli hormon adrenokortykotropowy. Zastosowano je w doustnym leczeniu reumatoidalnego zapalenia stawów uzyskując początkowo wprost nadspodziewanie pozytywną poprawę stanu klinicznego pacjentów. Jednak stosowanie niestandaryzowanych preparatów, dużych dawek oraz brak opracowanego sposobu dawkowania prowadził do nawrotów choroby oraz silnych działań niepożądanych. Dość szybko, bo już na początku lat 50-tych XX wieku wprowadzono do lecznictwa octan hydrokortyzonu, który zaczęto wykorzystywać do miejscowego leczenia chorób skóry. Niestety również i w tym przypadku po początkowym sukcesie, zaczęto raportować skutki uboczne tej terapii. Prawdopodobnie te pierwsze próby stosowania terapii glikokortykosteroidowej czy to doustnej czy miejscowej odcisnęły swoje piętno i dzisiaj duża część pacjentów rezygnuje ze stosowania tych leków, w obawie przed ewentualnymi skutkami ubocznymi. Przyjrzyjmy się więc bliżej miejscowej terapii sterydowej i rozważmy czy faktycznie jest się czego bać?CZYTAJ DALEJ