O boreliozie z roku na rok jest coraz głośniej. Ta wieloobjawowa choroba potrafi bardzo niepostrzeżenie wkroczyć w życie swojej ofiary, wywracając je do góry nogami i niosąc ze sobą wiele problemów. A wszystko zaczyna się bardzo niewinnie, w zasadzie od pewnego spotkania. Z małym, ślepym, leniwym kleszczem. SŁÓW KILKA O KRWIOPIJCACH Ten pajęczak jest nosicielem bakterii wywołującej boreliozę. Co prawda nie każdy, jednak najnowsze doniesienia wskazują już na co trzeciego kleszcza. Choć powszechnie kojarzony z lasami, tak naprawdę bardzo LUBI WYSOKIE TRAWY, KRZEWY i niższe młode drzewka, z których łatwo przedostać się na potencjalnego żywiciela.

Kleszcz jest ślepy. Nie widzi swojej ofiary, lecz ją „wyczuwa” – reaguje na rozmaite wibracje, zmiany natężenia światła, ciepła, dwutlenku węgla. Żeby żyć, potrzebuje krwi. Jest mu ona niezbędna do przeistoczenia się z malutkiej jak główka szpilki larwy w niewiele większą nimfę, a następnie w około dwumilimetrowego dorosłego osobnika. Te mikroskopijne rozmiary sprawiają, że naprawdę łatwo go przeoczyć na swoim ciele. Jego obecności nie zdradza nawet samo ukąszenie, które dzięki znieczuleniu, zawartemu w jego ślinie, jest nieodczuwalne. Na wkłucie kleszcze wybierają miejsca dobrze ukrwione, gdzie jest ciepło, lekko wilgotno a skóra jest cienka, dzięki czemu mogą się łatwiej wgryźć. Lubią się bawić w chowanego – można je znaleźć za uszami, pod kolanami, w okolicach pępka, pachwinach. Kleszcz wgryzając się w skórę wykorzystuje osobisty arsenał złożony ze specjalnej substancji, która wręcz przykleja go do ofiary oraz z kolców mocujących, które sprawiają, że ciężko go wyciągnąć. Następnie tworzy coś na kształt rynienki… CZYTAJ DALEJ